19 czerwca 2018

Od Reiko - Quest nr. 2 ,,W opałach"

Łapa za łapą. Krok za krokiem. Coraz szybciej, coraz bliżej. Głębiej i wyżej, aż po szczyt gór Sezu i jeszcze dalej. ,,Na wszystkie marchewki świata, kto normalny idzie na spacer w góry w zimie!?" - warczę wściekła na siebie, po czym jęczę ze zmęczenia. Po długiej wędrówce ból kończyn zaczął mi doskwierać tak mocno, że nie czułam już swoich łap, nie widziałam znajomych terenów, nie słyszałam nic poza wichrem i z pewnością wielu już by zawróciło, ale nie ja. Dalej szłam przed siebie, a wokół mnie panował nieprzyjemny chłód i czysta biel. Zima, lód, śnieg i mróz. Gdzie nie spojrzę, widzę wszystko jednakowo, nic się od siebie nie rozróżnia. W tle słychać tylko pohukiwanie sowy i dzikie gwizdy wściekłego wiatru, który uderzał swoimi lodowymi promieniami prosto o moje ciało. Trzęsłam się z zimna, jak osika na wietrze. Traciłam już siły w łapach, które aktualnie toczyły zaciętą walkę ze śliską powierzchnią uniemożliwiającą mi całą akcję. Byłam coraz bliżej celu, którego nie znałam, a przynajmniej taką miałam nadzieję. Jak wiadomo, nadzieja matką głupich — pomyślałam, gdy coś powaliło mnie na glebę. Zatrzęsła się ziemia, tworząc wąską szczelinę, gdzie właśnie się kierowałam. Spojrzałam najpierw naprzód, a następnie pod siebie, gdzie utworzyło się długie pęknięcie z towarzyszącym mu kruchym trzaskiem łamanego lodu. Z lekkim wahaniem postawiłam nowy krok.
Zaczęłam przechylać się wraz z powierzchnią w stronę wody, próbując odskoczyć gdzieś w bok, ale nie było gdzie. Zostałam szybko przykryta twardą powierzchnią lodu pod zimną wodą. Moje serce waliło jak oszalałe przez nagłą zmianę temperatury, zaczęłam czym prędzej płynąć przed siebie, do najbliższego rowu, który udało mi się cudem znaleźć. Moje pazury zatopiły się w lodzie, tworząc małe dziurki w chwili, kiedy próbowałam wciągnąć się na powierzchnię. Lód był jednak tak śliski, że moje próby szły na marne, przez co ponownie wpadłam do wody. Zanim zdążyłam zareagować, do moich płuc dostała się woda. Zaczęłam się krztusić, nie mogłam złapać tchu. Panika ogarnęła moje ciało, oczy stały się takie ciężkie, że same mi opadły. Świat się rozmazał, chociaż w oddali dostrzegłam gasnące światło. Poddałam się, nie walczyłam, lecz myślałam i wspominałam. Co się stanie z watahą, co zrobią, gdzie pójdą, kto przejmie za mnie stanowisko. Co z moimi marzeniami i planami. Nie tak miało potoczyć się moje życie. Przez swoją głupotę nie doczekam się potomstwa, nie stanę się matką, która z miłością będzie obserwować, jak jej brzdące dorastają i chłoną każde jej słowo. Jak z oddaniem, miłością i pewnością siebie przejmują jej obowiązki, by kiedyś sami spłodzić  następne pokolenie Księżycowej Nocy... I to wszystko mnie ominie, bo głupia zostawiłam wszystko i wszystkich, by przeżyć jakąś przygodę, by samej wyruszyć w poszukiwaniu nowego terytorium, jakby to mi nie wystarczało. ,,Mogłam, chociaż poszukać jakiegoś towarzysza" - pomyślałam, czując w sercu dziwnie ukłucie. Ból, który nie był bólem, ale jednak zwał się bólem. Czułam go coraz mniej. Ostatni raz uchyliłam powieki, by spojrzeć na światło, ale zamiast niego dostrzegłam parę znajomych tęczówek, których nie mogłam zidentyfikować, a po chwili poczułam ciepło na ustach. ,,Oddech, powietrze" - zaczerpnęłam się nim, chłonąc, co się dało. Gdy dostałam go wystarczająco dużo, ból rozniósł się po mojej szyi. Zostałam nagle złapana za kark silną szczęką i wyciągnięta na lodową powierzchnię. Mogłam oddychać, choć kaszel skutecznie mi to uniemożliwiał. Walczyłam o każdy haust powietrza, aż w końcu opadłam ze zmęczenia, głośno dysząc. Przymknęłam oczy, lustrując mojego wybawiciela, którym okazał się, być Airon. Alfa Watahy Ostatniej Nadziei. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie z wdzięcznością, choć jego mina wyrażała wściekłość i desperacje.
- Ty mała, czyś ty zwariowała!? Mogłaś zginąć! - wrzasnął, wpatrując się w moje tęczówki, po czym zacisnął szczękę i warknął sfrustrowany. Nie miałam mu za złe jego wybuchu, należało mi się, choć dziwiła mnie jego opiekuńczość.
- Przepraszam — zdążyłam powiedzieć, nim niespodziewanie basior zaatakował moje usta swoimi. O MAMUNIU!

<KONIEC, nie dla psa kiełbasa, nie powiem co zrobiłam Airon'owi po tej akcji>

GRATULUJĘ, ZALICZENIA QUESTU. PUNKTY I PIENIĄDZE LĄDUJĄ DO TWOJEJ KIESZENI!

Brak komentarzy: